Artykuły

Polska szkoła marzeń, czyli o nadziei na super-edukację słów kilka

O czym myślimy, gdy słyszymy hasło “Polska szkoła marzeń”? Czy jest to coś, co można wytworzyć we współczesnym, dość mocno spolaryzowanym społeczeństwie? A może jednak jest to niezależne od aktualnej sytuacji geopolitycznej i zmianę należy zacząć od środka?

W tym artykule przybliżę Tobie, drogi czytelniku i czytelniczko, moje nadzieje i pragnienia na kilka elementów “szkoły marzeń”, odnosząc się niejednokrotnie do aktualnie obowiązującego systemu szkolnego w Polsce i jego różnych wypaczeń… Ale czy to znaczy, że system trzeba kompletnie zburzyć i postawić na jego zgliszczach zupełnie nowy? O tym również opowiadam poniżej. 🙂 Zapraszam do lektury!

Spis treści:

1. Szkoła marzeń, czyli co?
2. Jak zbliżyć współczesne szkoły do idei “szkoły marzeń”?
3. A może…

1. Szkoła marzeń, czyli co?

Gdy wyobrażam sobie szkołę marzeń, to widzę instytucję realizującą prawdziwie nowoczesną edukację, pełną wolności, szacunku i zrozumienia dla współczesnego świata. Taką, w której każdy uczeń jest wolny – może decydować o swoim rozwoju, liczyć na szacunek i wsparcie ze strony swoich rówieśników oraz kadry szkoły oraz, po prostu, być sobą. W nowoczesnej placówce oświatowej nie ma miejsca na szykanowanie za płeć, orientację seksualną, poglądy, wyznanie czy sytuację rodzinną i materialną; nie ma też tak powszechnych w Polskich szkołach elementów jak zupełnie zbędna biurokracja (ile dokumentów szkolnych ląduje po prostu w szufladach i szafach!) czy tylko pozorna wolność religijna. Na zajęciach w tego typu miejscu powinno się od samego początku budować liberalne podejście do sumienia każdego człowieka, dlatego też nad drzwiami sali lekcyjnej nie powinno zawieszać się tylko chrześcijańskiego krzyża, a symbole różnych religii (lub zrezygnować w szkole z symboli religijnych w ogóle); zamiast lekcji religii (chrześcijańskiej) powinno uczyć się religioznawstwa i tym samym rozwijać wśród młodzieży poszanowanie dla wielu różnych religii. W miejsce niejednokrotnie przeładowanych absurdami światopoglądowymi lekcji Wychowania do życia w rodzinie powinno wprowadzić się prawdziwą i rzetelną (zgodną z faktami naukowymi) Edukację seksualną. Nie dopuścić do sytuacji, w której mniejszość odczuwa łamiącą niemoc wobec dominującej większości.

Jednakże szkoła marzeń to coś więcej. Moim zdaniem w obecnym systemie edukacji jesteśmy za bardzo skupieni na quasi-feudalnej drabinie społecznej, gdzie dyrektor ma bezpośredni wpływ na nauczyciela, nauczyciel na ucznia, a uczeń… No właśnie. W moim odczuciu w prawdziwej szkole marzeń powinno się wprowadzić prawdziwie demokratyczne narzędzia, dzięki którym każdy “element układanki” ma realny wpływ na cały, wielki obraz swojej lokalnej cząstki oświaty. Takie zmiany nie wymagają ogromnego nakładu pracy i można wprowadzić je już teraz…

2. Jak zbliżyć współczesne szkoły do idei “szkoły marzeń”?

Pewnie Cię zaskoczę, drogi czytelniku, ale nie uważam, że obecne szkoły trzeba kompletnie zburzyć i na nich postawić od nowa cały system oświaty. Nie, nie. W moim odczuciu wiele rzeczy, zbliżających nas do idei szkoły marzeń, można zrobić już teraz.

Zacznijmy od rzeczy najprostszej, czyli demokratyzacji szkolnictwa właśnie. Czy naprawdę musimy zacietrzewiać się w quasi-feudalnym systemie, gdzie każdy ma swoje z góry ustalone miejsce i nie ma tym samym miejsca na budowanie relacji międzyludzkich? Uważam, że w szkołach brakuje elementów dialogu oraz otwartości w wyrażaniu opinii. To można naprawić bez rewolucji 😉

Po pierwsze – można z powodzeniem wprowadzić szeroko pojęte akcje ankietowe i referendalne dla nauczycieli i uczniów. W tego typu ankietach uczniowie mogliby wyrażać swoje opinie o lekcjach (o wybranych elementach lub całościowo), nauczyciele mieliby szansę na wyrażenie swojej opinii dot. zadowolenia z pracy (i szansę na zasugerowanie innowacji), a cała społeczność szkolna, bez wykluczeń, mogłaby decydować o zmianach i modernizacjach działalności swojej placówki.
Po drugie, można wprowadzić instytucję Rady szkoły, na którą już teraz pozwalają przepisy prawa oświatowego. W tego typu organie zasiadać mogą uczniowie, nauczyciele, rodzice… słowem każdy ‘element’ procesu edukacji 😉
Po trzecie, można organizować spotkania koncepcyjne społeczności szkolnej “bez żadnego trybu”. 🙂 Zaprosić np. wszystkich zainteresowanych na obrady dot. kilku kluczowych spraw i omówić je w formie World Cafe. Forma ta zakłada podział sali na kilka stolików (każdy na osobny temat), gdzie liderzy kierują dyskusją, a członkowie dyskutujący wymieniają się co określony czas między stolikami (więc każdy gość zdoła omówić wszystkie założone na zabranie bloki tematyczne). W fantastyczny sposób można przeprowadzić w ten sposób burzę mózgów i zebrać różne pomysły do rozważenia i/lub wdrożenia.

Kolejnym bardzo ważnym elementem budowania szkoły marzeń jest otwarcie jej na możliwości i problemy współczesnego świata. Wydawać by się mogło, że po pierwszych doświadczeniach nauczania zdalnego wiele szkół zrobiło w tej kwestii solidny krok na przód… Jednakże nadal jest wiele rzeczy, które można by usprawnić.
Pierwszym elementem tego typu szkoły powinna być pełna akceptacja dla nowych technologii. Myślę, że warto do edukacji włączyć gry komputerowe. Moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby, na przykład, wykorzystać grę Assassin’s Creed do pokazania uczniom antyku – co skutecznie uczyniłem dwa razy (link do artykułu nt. wycieczki zdalnej do Egiptu znajdziesz na dole tego artykułu). Obawiam się jednak, że to nie jedyny element, który może ulec poprawie.
Szczerze nie rozumiem dlaczego, w XXI wieku, gdy studenci z powodzeniem prowadzą notatki na komputerach, od uczniów wymaga się niejednokrotnie prowadzenia starannego zeszytu (który, niezgodnie z przepisami, podlega ocenie!) czy zakazuje mu się korzystania z elektronicznych wersji książek lub zaliczania danej partii materiału w pełni cyfrowo. Narzucenie obowiązku prowadzenia papierowej notatki spowoduje tylko tyle, że uczeń będzie bezrefleksyjnie realizował założenia nie swoje, a nauczyciela – a przecież notatka cyfrowa może być równie efektywna co papierowa; zakaz korzystania z cyfrowej wersji książki, która jest zawsze pod ręką (czy to na smartfonie, czy na komputerze) jest dla mnie również ogromnym absurdem, tym bardziej, że sam korzystam z wszystkich podręczników w wersji cyfrowej i denerwuję się, gdy wydawca takiej formy materiału edukacyjnego nie udostępnia. W końcu testy, w dobie nauczania zdalnego mocno przeniesione do świata cyfrowego, nie powinny wymagać nienaturalnego patrzenia się ucznia w oko kamery podczas spotkania online (bo a nuż uczeń zacznie ściągać), a pozwolić mu się skupić na danym zadaniu. Z resztą sprawdziany w tego typu szkole powinny mieć swój jasno wytyczony cel nie sprawdzania wiedzy, a utrwalenia wiadomości i poinformowania ucznia, nad czym (nad jaką umiejętnością) powinien jeszcze popracować. W nowoczesnej oświacie narzędzia cyfrowe są, właśnie, narzędziami, a nie bronią szatana 😉 Wszyscy musimy zrozumieć, że edukacja jest nie dla ocen, a dla rozwoju ucznia czy kursanta.

A ostatnim, i jednocześnie najbardziej rewolucyjnym elementem zmian szkolnictwa w kierunku zarysowanym powyżej, jest gruntowna reforma podstawy programowej. Najbardziej ryzykowna i najmniej możliwa do realizacji (po niedawnej reformie “zęby” zbieramy do tej pory), ale równie potrzebna co poprzednie opisywane przeze mnie elementy.
Paradoksalnie podstawa programowa w swoich założeniach nie jest taka zła – pojawiają się w niej takie elementy jak praca metodą projektu, wykorzystanie nowoczesnych technologii informacyjno-komunikacyjnych czy szeroko zakrojona samodzielność w dążeniu do wiedzy. Szkoda tylko, że to wszystko tonie wręcz w zalewie teoretyzacji edukacji i braku jakiejkolwiek spójności międzyprzedmiotowej.
W nowoczesnej szkole powinno zrezygnować się ze sztywnego (i trochę akademickiego) podziału na przedmioty typu fizyka, chemia, geografia, historia… Zamiast tego powinno przejść się na nauczanie międzyprzedmiotowe w kilku blokach, gdzie uczniowie poznają zależności między danymi dziedzinami wiedzy (a nie jak obecnie, w oderwaniu od siebie). Co więcej, powinno skupić się na bardziej praktycznej wiedzy, takiej, która nie pasuje do znanej poniekąd teorii nauczania 3Z (Zakuj, Zdaj, Zapomnij). 😉  Można przecież w podstawie programowej zwiększyć autonomię nauczania, pozwalając wszystkim członkom społeczności szkolnej dobierać treści programowe. Co również ważne, w odejściu od przesadnej teoretyzacji edukacji można z powodzeniem zastosować 4 umiejętności kluczowe – kooperację, myślenie krytyczne, komunikację i kreatywność – wykorzystując w lepszy i bardziej przemyślany sposób zasoby współczesnego świata.

3. A może…

To wszystko, o czym pisałem powyżej, to tylko główne założenia, w kierunku których, moim zdaniem, powinno skierować się nasz przepiękny okręt zwany edukacją. Tak naprawdę o potrzebie modernizacji oświaty mógłbym opowiadać długo… Ale o niektórych tego typu rzeczach pisałem już kiedyś, dlatego zaproszę Ciebie do lektury moich starszych artykułów związanych z tym tematem:

Ocenianie kształtujące w praktyce

Czy szkoła bez ocen to melodia przyszłości?

Będę grał w grę, czyli zdalna wycieczka szkolna do Egiptu

Warto też zobaczyć wystąpienie Przemka Staronia o magii w edukacji 😉

Tytułowy obrazek pochodzi z bazy pixabay.com
Udostępnij tego posta dalej!
Reklama
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Loading...